Zaszczepienie dziecku zamiłowania do gier może być całkiem niezłym pomysłem. Gry są wspaniałym narzędziem doskonalenia osobowości i niekoniecznie trzeba grać akurat w szachy, żeby wynieść z gry coś mądrego. Nawet gry z elementem losowym mogą być kształcące, a specyficzną zaletą gier planszowych i karcianych jest obcowanie z pięknymi przedmiotami. Skoro czytasz ten tekst to z pewnością to rozumiesz, ale jak możesz to przekazać swojemu dziecku? Jak możesz sprawić, aby gra była dla niego radością i wyzwaniem jednocześnie?
Aby dziecko polubiło gry trzeba… dać mu grać. Niestety nie zawsze pod ręką jest rówieśnik, który chce grać, a rodzic bardzo często jest nauczycielem gry i pierwszym partnerem. Ten nauczyciel i partner często ma ten problem. Czy dawać dziecku wygrać?
Dylemat bierze się z dwóch problemów.
- Jeśli dam dziecku wygrać, zapewnię mu tylko łatwy sukces. Nie nauczę go niczego o grze i nie nauczę go podejmowania wyzwań ani przegrywania.
- Jeśli nie dam dziecku wygrać, zniechęci się do grania. Nikt nie lubi przegrywać.
Rodzice zwykle zajmują jedno z tych stanowisk. Albo dają wygrywać, albo nie dają wygrywać. Ja zawsze proponuję rodzicom coś innego. Dawajcie dzieciom wygrywać, ale tylko jeśli sobie na to zasłużą. Tylko kiedy uznać, że dziecko sobie na to zasłużyło?

Młodszemu wolno więcej
Przede wszystkim bierzcie pod uwagę wiek dziecka. Jeśli dziecko ma zaledwie kilka lat to pewnym wyzwaniem będzie dla niego samo wykonywanie ruchów zgodnie z zasadami gry. Bardzo małym dzieciom powinniśmy pozwalać wygrywać zawsze albo prawie zawsze.
Niech zasłuży na wygraną
Od dzieci nieco starszych powinniśmy wymagać trochę więcej. Załóżmy, że mamy dzieciaka grającego w szachy i rozumiejącego przepisy jako tako. Pozwalajmy mu wygrywać wówczas, gdy wykaże się on jakąś nową umiejętnością w grze. Przykładowo jeśli młody szachista zaczyna rozsądniej grać debiuty, albo próbuje przeprowadzić jakieś operacje taktyczne, możemy dać mu wygraną w nagrodę. Jeśli gra byle jak, wyraźnie się nie stara i nie uważa – możemy go nauczyć, że wygrana nie przychodzi zbyt łatwo.
Jeśli mamy młodego warcabistę to z pewnością będzie on próbował wykonać jakieś kombinacje. Dajmy mu czasami je wykonać, nawet jeśli wcześniej je dostrzegliśmy. Niech młody kombinuje! I niech od czasu do czasu zobaczy efekty udanych ataków. Pamiętajmy tylko, aby stopniowo podnosić mu poprzeczkę.

Jak dawkować trudność?
Uczenie dziecka gry może być świetną zabawą dla nas samych. Musimy cały czas obserwować co robi dziecko i dawkować mu trudność. Musimy się zastanawiać co planuje oraz decydować, czy na jego etapie warto pozwolić mu zrealizować plan. Sami możemy się przy tym zrelaksować i poćwiczyć podstawowe umiejętności.
Jeśli nie umiemy dobrze wyważyć poziomu trudności, możemy przyjąć następującą zasadę – co trzeci mój ruch będzie “głupi”. Jeśli młody sobie nie poradzi to możemy mu obniżyć poziom robiąc co drugi głupi ruch. Jeśli gra lepiej, możemy przejść do trybu “co czwarty ruch jest głupi” albo “co piąty ruch jest głupi”. Nie powinniśmy przy tym informować dziecka jaką zasadę przyjęliśmy, bo nauczy się wykorzystywać tę wiedzę do oszukiwania systemu :).
W grach typowo strategicznych rodzic musi wziąć na siebie ciężar “rżnięcia głupa”. Trochę trudniej wygląda to w grach losowo-strategicznych, gdzie od czasu do czasu po prostu można mieć szczęście. Jeśli chcemy nauczyć dziecko gry w Brydża lub w Tryktraka, proponuję przyjąć zasadę – “gram tym ostrzej im lepsze rzuty (karty) młody dostaje”. Generalnie jednak muszę przyznać, że gry strategiczno-losowe są łatwiejsze do zniesienia, tak psychologicznie. Nawet porażkę łatwiej jest znieść bo można ją przypisać chwilowemu pechowi.
Radość z gry to nie tylko wygrana
Starajmy się nie zapominać, że gra ma przynosić dziecku radość. Ta radość może być motorem napędowym dla późniejszej ciężkiej pracy i dużych sukcesów. Co ważne, radość nie musi pochodzić tylko z wygrywania i rozwiązywania problemów.

Wielu rodziców chce nauczyć swoje dzieci w gry w szachy, bo to taka “mądra gra”. Pamiętajmy jednak, że jest wiele wartościowych gier i nawet w czymś tak pozornie głupim jak gra w Remika można osiągnąć niezwykłe mistrzostwo i zawodowstwo. Może się zdarzyć, że Twoje dziecko nie lubi akurat szachów, ale przejawia jakąś niezwykłą skłonność do innych gier jak Brydż, Warcaby, Go albo Othello. Nie zabieraj dziecku radości z gry zmuszając je do “jedynej słusznej gry”.
Gry są różne i ludzie też są różni. Ktoś kto jest średnim szachistą może się okazać wybitnym brydżystą. Albo nawet ktoś kto słabo gra w warcaby będzie po prostu odczuwał radość z grania w tę właśnie grę. Jestem przekonany, że każdy człowiek może znaleźć grę odpowiadającą jego osobowości i predyspozycjom psychologicznym. Niektórzy ludzie nie lubią szachów ze względu na ich agresywną naturę. Inni twierdzą, że choćby poświęcili długie godziny gry karciane, nie potrafią zapamiętywać jakie karty spadły w poprzednich lewach. Zapewne można wiele napisać o związku gier z typami osobowości, ale wciąż jest w tym dla nas pewna tajemnica i po prostu bywa tak, że jednych ludzi cieszą pewne gry, innych cieszą inne.
Pamiętajcie o tym i nie odbierajcie dziecku radości.
Co więcej, wcale nie zachęcam was do tego, aby wasze dziecko zostawało graczem w cokolwiek. Jeśli lubi grać, niech gra. Jeśli zamiast tego woli budować modele samolotów albo czytać o faunie oceanów to niech się tym cieszy. Nie męczcie takiego dzieciaka grami :).